Niewielki lasek przy miejscowości Gliniszcze Wielkie. To tu od soboty ranny łoś, który najprawdopodobniej na skutek zderzenia z samochodem nie potrafił chodzić, czekał na pomoc. Z tą przyszli zwykli ludzie. Mieszkańcy Gliniszcza i okolicznych miejscowości, codziennie przychodzili do lasku, w trosce o chore zwierzę.
- Znaleźliśmy tego biednego zwierzaczka w sobotę około godziny 16:30 - mówi sołtys wsi, Waldemar Szczesiul - Sam zacząłem dokarmiać łosia. Później zajmowaliśmy się nim wszyscy.
Pomimo tego, iż już w sobotę o rannym łosiu została poinformowana policja, przedstawiciele Lasów Państwowych i służby weterynaryjne, nikt nie próbował pomóc choremu zwierzęciu. Dopiero dzisiaj, po nagłośnieniu sprawy przez media, łoś został przetransportowany do specjalnego ośrodka rehabilitacyjnego dla zwierząt.
- Na dany moment widać, że łoś jest w stresie - powiedział lekarz weterynarii Michał Geniusz. - Stan ogólny nie jest za dobry. Wygląda na to, że jest to zwierzę powypadkowe i może mieć obrażenia wewnętrzne. Jednak fakt, że przeżył tyle dni świadczy o tym, że nie były to obrażenia tak silne, żeby zwierzak umarł.
Pracownicy firmy z Białegostoku zajmującej się przewozem zwierząt, załadowali łosia na przyczepę. Ranne zwierzę, po dokładnych badaniach weterynaryjnych, zostanie przetransportowane do ośrodka rehabilitacyjnego Ptactwa i Zwierzyny Chronionej w Mikołajówce pod Szypliszkami.